Postanawiając nadrobić zaległości na blogu, postanawiam opisać kolejne wycieczki. Tym razem Francja czyli sierpień 2016.

Chcę opisać 3 atrakcje jakie zwiedziliśmy podczas tego pobytu. Pierwsza z nich to Muzeum Armii przy placu Inwalidów wraz z grobowcem Napoleona. Co do muzeum to nie będę ukrywał, że jest miłe uczucie, gdy widzi się coś na żywo co wcześniej się widziało w Internecie. Ja tak miałem z kilkoma eksponatami m.in. ze zbroją bardzo bogato zdobioną. Należała ona do Henryka II z czasów gdy był Delfinem, czyli następcą tronu. Inna rzecz, która mnie zaskoczyła, to ilość eksponatów i to że można było zaglądać do pomieszczeń technicznych, gdzie było jeszcze więcej eksponatów. Głównie zbroi rycerskich. Zaglądało się przez duże szyby i podejrzewam że w ciągu roku można podglądać także pracę konserwatorów pracujących nad różnymi eksponatami.

Następny na liście jest sarkofag Napoleona. Pierwszy raz byłem w tego typu grobowcu-mauzoleum. Poza Napoleonem są tam jeszcze pochowani marszałkowie i bracia władcy. Sam sarkofag zrobił na mnie większe wrażenie oglądany od dołu, gdyż wtedy dopiero widać jego wielkość. Dodatkowo podziwiać można samą kaplicę, w której znajduje się sarkofag. Jest ona bogato zdobiona i dla wielbicieli architektury może być smakowitym kąskiem.

Jako ciekawostkę dodam, że przed muzeum na trawnikach biega sobie wesoło wiele króliczków J. No i po muzeum poszliśmy na deser i jadłem prawdziwe crème brûlée we Francji!

Kolejnymi zabytkami podczas tego wyjazdu były zamki nad Loarą. W ciągu jednego dnia, który zaczęliśmy bardzo wcześnie udało nam się zwiedzić aż 2 zamki i dodatkowo posiadłość, w której spędził ostatnie lata swojego życia i zmarł Leonardo da Vinci. Aczkolwiek tutaj powinienem zaznaczyć, że niektóre zamki nie są zamkami obronnymi, jakie przynajmniej mi kojarzą się ze słowem „zamek”. Bardziej są to pałace, siedziby władców z epoki renesansu. Przynajmniej te co my zwiedziliśmy. Po francusku to jest po prostu „château”. Zacznijmy jednak od początku.

Pierwszy zamek na liście i chyba zarazem najbardziej okazały to zamek Chambord. Budowany w latach 1519-1559. Otoczony fosą, ogromnym ogrodem i jeszcze większymi połaciami lasów. Teren zamku jest ogrodzony murem. Tyle, że ten mur jest ładnych kilka kilometrów od zamku. Tereny są tak duże, że w nich kiedyś urządzano polowania królewskie. Zamek jest naprawdę ogromny. Są w nim wielkie pomieszczenia, ale jeśli chodzi o ilość zabytków to raczej nie jest ich za wiele. Na szczególną uwagę zasługują wewnętrzne schody, wykonane według projektu Leonarda da Vinci (wiele na to przynajmniej wskazuje). Warto jeszcze zauważyć, że można wyjść prawie na dach, gdzie można podziwiać zdobione kominy, których jest aż 365! Jako ciekawostkę powiem, że Stanisław Leszczyński przebywał w tym zamku w latach 1725-1733. Kiedy się wprowadził wraz z żoną to ona wprowadziła do zamku trochę swojego stylu. Między innymi chodzi o łóżko à la polonaise. Dokładniej chodzi o typ baldachimu nad łożem. Ale niestety, co ulotka czy opis to nazwisko naszego króla jest zapisane w inny sposób. Chyba zawsze z jakimś błędem, nawet pod obrazami. Tutaj najbardziej mi się spodobała wózko-łódka. Łódź na zawieszeniu wozu konnego. Używane m.in. podczas polowań na łosie gdy ustrzelona zdobycz była w bagnie lub jeziorze i trzeba było podpłynąć.

Następnym obiektem na naszej liście jest miasteczko Amboise, gdzie także znajduje się zamek. Ten akurat jest warowny. Jednak my nie udajemy się do zamku, a do domu Leonarda da Vinci – Le Clos Lucé. Da Vinci został sprowadzony w 1516 roku na polecenie króla Franciszka I. Zmarł w wieku 67 lat  w 1519 roku. W jego domu znajduje się muzeum, gdzie można podziwiać jego wynalazki czy jego pracownię. W okolicznych ogrodach znajduje się park z interaktywnymi eksponatami projektu Leonarda,m.in. latająca machina, czołg czy obrotowy most. Bardzo ciekawy sposób, żeby pokazać dzieciom jak co działa. Ponadto Leonardo bardzo lubił gołębie. Zatem w ogrodzie znajduje się gołębnik. To jest ten budynek co w wewnątrz są specjalne przegródki. Po jednej dla każdego gołębia.

Trzecim i ostatnim zamkiem na liście jest zamek Chenonceau, położony nad samą rzeką. Dosłownie, bo jest to zamek zbudowany na moście. Przebudowywany wielokrotnie od zwykłego młyna na moście aż do dzisiejszego kształtu. Mnie osobiście się najbardziej spodobał. Zresztą zobaczcie zdjęcia.

Przez większość czasu ten zamek był gospodarowany przez kobiety, dlatego jest nazywany Zamkiem Dam bądź Zamkiem Sześciu Dam. Czuć w nim także inny klimat. W sensie, nie jest aż taki pełen przepychu. Co według mnie wychodzi mu tylko na lepsze. Poza tym, zamek jest przepięknie udekorowany świeżymi kwiatami czy kompozycjami z warzyw, co dodaje pokojom wiele uroku i życia. Wokół zamku także są ogrody, labirynt z żywopłotu, ale także są ogrody warzywne, gdzie można naprawdę podziwiać wiele odmian warzyw i budynków gospodarczych. W budynkach tych teraz znajduje się mała wystawa wozów konnych czy dwa bardzo stare Bugatti. Niestety z tego zamku mam mało zdjęć bo wyczerpała się bateria w aparacie L.

W drodze powrotnej jeszcze raz zatrzymujemy się w Amboise, by zjeść kolację. Spacerując po mieście zauważam znaki szlaku św. Jakuba prowadzące do Santiago de Compostella w Hiszpanii. Po tych wszystkich przygodach wracamy do domu. Tym razem nie wybieramy autostrady a bezpłatną drogę ekspresową, bo już nam się nigdzie nie spieszy. Jechaliśmy już w nocy przez pola. Droga prawie pusta przez dobre 200km. Ogólnie takiej Francji nie znałem.  Bardzo mi się to podobało bo można było się odprężyć

Ostatnie miejsce jakie odwiedziłem było muzeum Picassa w Paryżu. Okazało się jednak, że po wielkim remoncie zmieniono politykę muzeum i nie ma teraz stałej wystawy, a są tylko wystawy czasowe. Zmieniane mniej więcej co pół roku. Tłumaczono się tym, by więcej dzieł mogło trafić na widok publiczny. My trafiamy na wystawę, na której prezentowane są rzeźby. Powiem szczerze, że nie wiedziałem, że Picasso był aż tak wszechstronnym artystą. No cóż. Daleko mi do znawcy kultury. O ile wystawa nie była zła to jednak szkoda, że nie było najbardziej znanych dzieł artysty. Znaczy się, że musimy pojechać do Barcelony! Przechadzając się po mieście znajdujemy jeszcze synagogę. Gdyby nie tablice to nie różniłaby się niczym od innych kamienic.

Na sam koniec dodam, że wyjazd udał się też pod względem kulinarnym. Otóż udało mi się zjeść francuskiego kebaba. Trochę inny od polskiego bo były chyba 2-3 gatunki mięs i sos na bazie ciecierzycy. No i nie było kapusty kiszonej. A na sam koniec w domu zrobiliśmy żabie udka. Najpierw trzeba było je zakupić co zajęło chyba 20 minut szukania w supermarkecie. Okazuje się, że one nie są tak popularne jak się stereotypowo wydaje. No a co do smaku. Bardziej delikatny kurczak. Gdybym nie wiedział, że to żaba to spokojnie można by mi było wmówić, że to kurczak. No i dużo zabawy przy jedzeniu. Polecam spróbować jako ciekawostkę, ale codziennie nie zamierzam tego jeść.

Czas kończyć. Powiem szczerze, że mam teraz trochę więcej czasu to mam nadzieję, że uda mi się nadrobić zaległości na blogu. Oczekujcie kolejnych artykułów.

Pozdrawiam,
Witek