Czy naprawdę trzeba mieć super sprzęt, by przejść tak długi szlak?
W tym artykule chcę podsumować ekwipunek, z którego korzystałem na szlaku Św. Olafa i przedstawić co się sprawdziło a co nie.

1. Ubrania (zaczynając od głowy)

Zestaw moich ubrań obejmował dwie czapki. Jedną polarową i jedną przewiewną z daszkiem. Obie z Decathlonu. Sprawdziły się. Jedna służyła do spania, by było cieplej a druga była niezastąpiona gdy słońce paliło cały dzień.  Dodatkowo używałem buffa, który przydawał się i do spania i do ochrony przed słońcem jako chusta na kark.

Okulary przeciwsłoneczne są dla mnie niezbędne ale wiem, że nie każdy ich potrzebuje.

Koszulek miałem 3 sztuki. Wszystkie z poliestru. Jedną z długim rękawem (Decathlon) i dwie z krótkim (Nordre). Ta z długim rękawem szybko stała się moją ulubioną bo w słoneczne dni chroniła przed słońcem, a w zimne i w nocy ogrzewała. Na przyszłość muszę kupić drugą koszulkę z długimi rękawami. Koniecznie lżejszą, przewiewną i koloru białego, by jeszcze lepiej nadawała się na słońce.

Spodnie – Montane Terra Pants – Są to lekkie spodnie techniczne z dużymi wywietrznikami na udach, z długimi nogawkami, rozpinanymi na dole. Przez to, że są długie nie trzeba się martwić o oparzenia słoneczne, a duże wywietrzniki i rozpinane nogawki naprawdę działają. Przede wszystkim ważą jedynie około 320 gramów w rozmiarze M co jest naprawdę dobrym wynikiem. Jedna z moich ulubionych części ubioru. Do kompletu była bielizna termiczna, przydatna szczególnie do spania.

Skarpety – 3 pary. 1x Smartwool grube i długie do spania i nieuciskające. 1x Smartwool średniej grubości i długie.  1x też średniej grubości z Decathlonu. Ogólnie taki zestaw dał radę, ale może na przyszłość w celu zaoszczędzenia wagi spróbuję z lżejszymi i cieńszymi skarpetami biegowymi. Inną zaletą cieńszych też będzie szybsze schnięcie w kieszeniach spodni (sprawdzone i działa!).

Na niepogodę i do spania miałem polar „50” z decathlonu z krótkim zamkiem. Kurtkę HiMountain Rim. Nie przeczę, że myślę nad wymianą kurtki Rim na wiatrówkę. Na lżejsze warunki byłoby jak znalazł. A polar może na jakąś cienką puchową kurtkę.

Od deszczu zestaw z Decathlonu składający się z Rain Cuta i spodni do kompletu. Kupione przed samym wyjazdem. Po wyjeździe jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo ani razu nie przemokły. I jest to lepsze od ponczo, które dotychczas używałem, bo czasami używałem tylko spodni gdy przechodziłem przez mokrą wysoką trawę i w zupełności wystarczało.

Ostatnia rzecz to najprostsze rękawiczki Touch z Decathlonu.

Podsumowując, użyłem wszystkie ubrania / wszystkie ubrania się przydały. Wszystkie się sprawdziły ale na przyszłość może być lepiej.

2. Buty

Ta rzecz wymaga oddzielnego paragrafu, bo jest jedną z ważniejszych części ekwipunku piechura. Na tym wyjeździe postanowiłem sprawdzić jak się idzie w butach niskich. Specjalnie na ten wyjazd zakupiłem buty Adidas Response Trial na podeszwie Boost (ach te marketingowe nazwy). I nie przeczę, że buty zdały egzamin! Szlak okazał się nie taki górski jak zakładałem, ale i w bardziej trudnym terenie te buty dałyby radę. Dzięki siatce na wierzchu buta całkiem dobrze oddychały i szybko schły co równocześnie oznaczało, że szybko przemakały. Na szczęście po bokach od spodu była część skórzana dzięki czemu można było iść po niewielkich kałużach nie obawiając się, że woda wleje się do środka. Inną zaletą jest mnóstwo dziurek zatem każda osoba może zawiązać je sobie tak jak lubi. Niestety po kilku dniach chodzenia po deszczu i po terenach bagiennych zaczęły mocno śmierdzieć. Na szczęście jakoś udało im się wywietrzyć przed samolotem, ale po raz pierwszy buty mi tak śmierdziały. Z drugiej strony zastanawiam się czy w tamtych warunkach mocniejsze buty, które wg mnie też by przemiękły, nie śmierdziałyby gorzej i z wietrzeniem nie byłoby większych problemów. Inną zaletą była bardzo przyczepna podeszwa. Niestety miękka guma na asfalcie dosłownie znikała w oczach, tak szybko się ścierała.

Do tego zakupiłem w Decathlonie stuptuty dla biegaczy. Całkiem przydatne tylko pasek, który w założeniu miał iść pod butem był mało kompatybilny z tym modelem butów, bo one nie mają wycięcia podeszwy pod śródstopiem. Na szczęście buty w same w sobie są jednak całkiem wysokie i to już powoduje, że mniej kamyczków, piasku i igliwia się dostaje do środka. A stuptuty nawet bez paska pod butem zachodziły na buty i dawały radę. Ogólnie jestem zadowolony i na szczęście buty jeszcze powinny się nadać na jakąś wycieczkę, bo podeszwa jeszcze nie jest zdarta do końca.

I na koniec wspomnę, że miałem klapki z Decathlonu do chodzenia po schroniskach czy do mycia się w strumykach. Ogólnie dobre tylko trochę ciężkie, bo aż 200 gramów/para. Mam pomysł na alternatywę dla nich, ale pochwalę się nim jak uda mi się go wykonać.

3. Kije Trekkingowe

Model, który posiadam, Milo Cruise GT. 3 częściowe z regulacją zewnętrzną.  Od niedawna jestem wielkim zwolennikiem kijów trekkingowych. Na tym szlaku także mi bardzo pomagały. Najważniejsza rada dotycząca wyboru kijków na ten szlak to by kijki miały talerzyki. Mniejsze, tzw. letnie, spokojnie starczą.

4. Schronienie

Moim schronieniem był duży dwuosobowy namiot Fjord Nansen Murcia II, którego używam od kilku lat. Myślałem nad zakupem mniejszego i lżejszego, ale fundusze trochę nie pozwoliły. Jak na 1 osobę to bardzo ciężki namiot, bo aż 2,8kg. Trochę go odchudziłem nie zabierając wszystkich szpilek czy pokrowców. Jest to konstrukcja tunelowa co budziło podejrzenia, że na kamienistym podłożu Norwegii może tworzyć problemy. Na szczęście namiot okazał się lepszy niż się spodziewałem. Zawsze znalazłem jakiś kawałek terenu gdzie mogłem wbić szpilki. Namiot na wietrze gdy był dobrze rozstawiony bardzo dobrze sobie dawał radę. Poza tym jego wielkość (dwie osoby mogą spać w nim spokojnie, plecaki trzymać w przedsionku i jeszcze jest miejsce na gotowanie w nim) była błogosławieństwem. Gdy padało spokojnie mogłem się rozłożyć z rzeczami w środku. Nie czułem się jak w trumnie. Mogłem spokojnie się przebrać czy ugotować kolację. Dla psychiki taki namiot jednak dużo znaczy. Szlak pokazał, że dla osoby obytej w spaniu pod plandeką też nie powinno być problemu.

5. Zestaw do spania

Śpiwór Domeyko Dago. Jest to śpiwór syntetyczny i waży około 800 gramów. Mam już go chyba z 5 lat i niestety jego czas dobiegł końca. Była to najsłabsza część całego ekwipunku. Poza pierwszą nocą, podczas której się nawet trochę spociłem, każdej kolejnej było mi w nim zdecydowanie za zimno. Musiałem zakładać do spania większość ubrań i często też robiłem sobie termofor z bidonu. A jak wystygł to o trzeciej nad ranem znowu gotowałem wodę, by mieć ciepły termofor. Niestety na warunki jakie mnie spotkały (minimalnie +2°C) śpiwór okazał się stanowczo za słaby.

Karimata, najprostsza z Decathlonu (250gr) Poza tym, że trochę niewygodna na twardym podłożu i się zsuwa gdy jest pochyło, to jednak lekka i termicznie dawała radę.

6. Kuchnia

Palnik jakiego używałem to znany i lubiany MSR Pocket Rocket + zapalniczka Bic mini. Do tego zestaw naczyń Optimus Terra Weekend z radiatorem. Łyżka plastikowa z Decathlonu (stary model) i nożyk z Ikei ważący 26 gramów. Do tego zakupiłem duży kartusz gazowy (już na miejscu, w Norwegii). Może średni by starczył. W każdym razie mogłem gotować nie oszczędzając gazu. Co się przydawało gdy podgrzewałem wodę do „termoforu”, który robiłem z bidonu z Decathlonu o pojemności 750 ml. Był to mój jedyny pojemnik na wodę. A na sam koniec wspomnę o małym drobiazgu. Podstawka pod kartusz. Ja mam akurat Primusa (nie jest najbardziej kompaktowa), ale ten gadżet naprawdę ułatwia życie gdy się gotuje w terenie. Polecam każdemu!

7. Plecak

Plecak  jaki nosiłem to Wisport Ventus 65l. Posiadam już go 5-6 lat i jest to model oparty na systemie nośnym FAS (Full Adjustable System). Ciężki jak nie wiem, bo waży ponad 2,5kg. Do 15 kg nosi się go nawet przyjemnie. Do 17 kg znośnie, ale powyżej 20 kg to już niestety dla mnie była tragedia. Przez pierwsze 2-3 dni kiedy właśnie nosiłem takie ciężary miałem trochę otarć na ramionach i biodrach. To też jest element do wymiany w przyszłości.

8. Drobiazgi

Czołówka Petzl Tikka. Ani razu nie użyłem. Kompas Silva Field. Także nieużyty. Apteczka, zapałki czy zestaw do szycia także miałem. Do apteczki wiem, że muszę dorzucić jakiś żel przeciwbólowy na mięśnie i plastry na odciski.

9. Elektronika

Zacznę od sprzętu fotograficznego. Miałem aparat Sony RX100 I generacji. Jestem bardzo zadowolony z tego kompaktu. Na razie widzę, że ograniczeniem są moje umiejętności niż ten aparat. Lekki, mały i poręczny. Upadł kilka razy na skały (na szczęście w pokrowcu), ale metalowa obudowa dała radę! Do niego miałem też mini statyw (najtańszy trójnóg z allegro długości długopisu) i też dawał radę dopóki go za mocno nie ścisnąłem w plecaku i się połamał. Myślę nad zakupem kolejnego podobnego statywu, bo jednak był bardzo lekki i praktyczny. W aparacie siedziała karta pamięci o pojemności 16 GB. Ja zużyłem 12 GB na 1700 zdjęć.

Komórka to Lumia 532. Zwykły tani smartfon służący do smsów i dzwonienia. Miałem na nim wgrane mapy Norwegii na wszelki wypadek, by móc używać w trybie offline. Użyte ze 2-3 razy bardziej w ramach ciekawości niż rzeczywistej potrzeby.

Powerbank (no name) 4000mAh. Użyłem bo miałem, ale dałoby radę obejść się bez niego bo możliwości doładowywania sprzętu są dość spore (schroniska, kościoły czy stacje benzynowe). Do tego ładowarka mini USB. Jedna do wszystkich sprzętów.

10. Mapy

Wydrukowane na zwykłej drukarce na A4. Drukowane jednostronnie i kolorowo dzięki czemu miałem miejsce na pisanie notatek podczas wyjazdu. Mapy znajdziesz na oficjalnej stronie szlaku.

11. Łazienka

Na moją higienę składała się zwykła szczoteczka do zębów, nić dentystyczna, mała buteleczka na szampon (mogłem uzupełniać płynnym mydłem z łazienek), ręcznik szybkoschnący z Decathlonu w rozmiarze najmniejszym (około 50x30cm)i pasta do zębów Ajona 25 ml. Akurat może mała pasta by mi starczyła. Do tego rolka papieru toaletowego, wiadomo do czego.

12. Podsumowanie

To by było chyba na tyle. Kilka wniosków po takim wyjeździe się wysunęło. Część sprzętu musi iść do wymiany. Inna pójdzie gdy nadejdzie jej czas. Ogólnie uważam, że na moje możliwości sprzętowo-finansowe zapakowałem się całkiem nieźle. Wiem, że to nie był najlepszy Light and Fast, ale chciałbym na sam koniec tego artykułu powiedzieć jedno zdanie. Najlepszy sprzęt to taki jakim dysponujesz w danej chwili. W Internecie można toczyć dyskusje, który plecak jest lepszy itp. Jednak chyba lepiej po prostu pójść na szlak z tym sprzętem co się ma i przeżyć przygodę. A sprzęt wymieni się z czasem.

Pozdrawiam,
Witek