Siedzę trochę bezczynnie dlatego trzeba ten czas wykorzystać konstruktywnie i napisać relację z ostatniego wyjazdu. Po tytule już wiecie gdzie się odbył. Zatem zapraszam do czytania.

Sam wyjazd był przygotowywany od dłuższego czasu. Kupno biletów lotniczych czy pociągowych wymuszało zakup z wyprzedzeniem, by zdobyć niższe ceny. Jednak w końcu nastąpił dzień wyjazdu. Spakowani, przygotowani, plecaki owinięte stretchem, idziemy do samochodu i mój brat odwozi nas na lotnisko w Modlinie. Stamtąd samolotem lecimy prosto do Norwegii! Lądujemy na lotnisku Oslo Rygge, około 70 km od Oslo na południe. Ponieważ jest już późno i nie chcemy po nocy dojeżdżać do Oslo, idziemy wzdłuż lotniska by znaleźć jakieś krzaki na nocleg. Po 2-3 km udaje się nam jakieś znaleźć, rozkładamy namiot i idziemy spać. Rano wita nas słońce, zapowiedź gorącego dnia. Okazuje się, że obok nas było małe gniazdo os, ale na szczęście nie atakowały nas. Pakujemy się i wracamy na lotnisko w celu znalezienia transportu do Oslo. Po drodze próbujemy złapać stopa, bezskutecznie. Na lotnisku udaje nam się znaleźć polskiego przewoźnika, który ma trochę tańszą cenę niż oficjalne busy. Mając chwilę do odjazdu przyglądamy się zaparkowanym samochodom i spostrzegamy kilka samochodów elektrycznych m.in. Nissan Leaf i BMW i3. Ten drugi ma bardzo kosmiczny design wnętrza. W końcu następuje wyjazd z lotniska i jedziemy do Oslo. Po drodze obserwujemy gospodarstwa i okolice. Już tutaj widać typową zabudowę Norweską, drewniane domki. Kolorem białym pomalowane są budynki mieszkalne, a czerwonym, gospodarcze. Inną cechą dającą się zauważyć jest brak wielkich reklam przy drogach. Później się okaże że w Oslo też jest o wiele mniej reklam niż w Polsce, a jak są to np. na przystankach autobusowych, metra i często są to już ekrany, gdzie reklamy są animowane. W końcu dojeżdżamy do Oslo Bussterminal gdzie wysiadamy. Rzut oka na mapę i kompas i już wiemy gdzie iść. Przechodzimy na tyły dworca i naszym oczom ukazuje się meczet. Hmm, spodziewaliśmy się czego innego. Idziemy trochę dalej, ale nadal nic nie pasuje. Ponowny rzut oka na mapę i okazuje się, że jednak poszliśmy w złą stronę. W końcu dochodzimy do centrum i deptakiem idziemy w stronę informacji turystycznej przy ratuszu. Po drodze mijamy fontannę w której ludzie moczą nóżki a dzieci się kąpią. W informacji turystycznej kupujemy OsloPass’y, karty umożliwiające wejścia do większości muzeów i przejazdy komunikacją miejską. Dowiadujemy się też, że na jednym z pól namiotowych nie ma miejsc, bo są jakieś zawody i pani nam proponuje inne miejsca do biwakowania. Jedno to pole namiotowe na wyspie, inna opcja to pojechanie metrem do ostatniej stacji i tam podobno znajdziemy sobie dobre miejsce. Dostajemy też mapę Oslo i po wszystkim wychodzimy z informacji. Po drugiej stronie jezdni zauważamy samochód dość nietypowy, czyli samochód marki Tesla. Luksusowa elektryczna limuzyna. Jak się później okaże, to całkiem popularny samochód w Norwegii. Postanawiamy zrobić krótki odpoczynek przy fontannie i zjeść kanapeczki. Postanawiamy które muzea dzisiaj zwiedzimy i ruszamy na podbój stolicy.

Pierwsze muzeum w kolejności to Fram Musem. Żeby do niego dotrzeć musimy skorzystać z promu, by przeprawić się na drugą stronę fiordu. Przeprawa promem okazuje się dość szybka i dodatkowo możemy podziwiać nowoczesną dzielnicę na sztucznych wyspach od strony wody. Po zejściu z promu mamy dosłownie kilka metrów do muzeum. Z zewnątrz muzeum nie wygląda spektakularnie. Są to dwa duże trójkątne hangary. Jednak w wewnątrz znajdują się dwie łodzie, które miały duży wpływ na podbój biegunów polarnych. Poza tym w małej Sali kinowej można obejrzeć krótki film o historii tych odkryć geograficznych. Można także zwiedzać od środka łódź Fram. Warto dodać, że obok tego muzeum znajduje się muzeum poświęcone wyprawie Kon Tiki. My jednak udajemy się autobusem do Muzeum Łodzi Wikingów. Po drodze oglądamy zabudowę domków jednorodzinnych w Oslo. Samo muzeum okazuje się także niezbyt duże. W 4 salach znajdują się lepiej lub gorzej zachowane łodzie wikingów, Drakkary. Poza nimi można obejrzeć pięknie zdobione sanie i inne przedmioty odkryte w wykopaliskach.

Ostatnim muzeum do którego idziemy na piechotę jest Folkmuseum. Jest to muzeum wraz ze skansenem. W budynku, który przez lata zmieniał swe funkcje, od prywatnej szkoły po siedziby parlamentu (lub innej administracji), są ukazane różne pokoje, stroje z różnych epok. Ciekawostką jest pokój typowego Norwega z 2000r. gdzie są meble z Ikei i telefon Nokii. Na zewnątrz znajduje się duży kompleks gdzie przetransportowano domki z różnych regionów kraju. Można podziwiać i porównywać mini wioski Norwegów sprzed kilkudziesięciu i więcej lat. Po wyjściu z muzeum udaliśmy się w stronę promu, by powrócić po nasze plecaki. Niestety uświadomiliśmy sobie, że jest już po 19h, co oznaczało zamknięte sklepy sportowe i problem z zakupem gazu do kuchenki turystycznej. Jednak dzięki pomocy pracowników z jednego sklepu udało nam się znaleźć sklep sportowy w galerii handlowej i zakupić gaz w promocji. Tu warto zaznaczyć, że w galerii nie było muzyki. Była cisza i spokój. Po zakupie udaliśmy się do nowoczesnej dzielnicy na sztucznych wyspach, by pospacerować. Tam przechodząc obok restauracji także można było zauważyć, że nie grają muzyki.

Po spacerze udaliśmy się po plecaki zostawione w przechowalni i metrem pojechaliśmy na ostatnią stację, która okazała się wznosić prawie 500 m n.p.m. Ponadto metro przez większość trasy jechało na powierzchni i dzięki temu mogliśmy podziwiać panoramę Oslo jak i zabudowę domków jednorodzinnych. Po wyjściu z metra prawie od razu weszliśmy w las miłą kamienistą drogą. Tam w krzakach znaleźliśmy miejsce na nocleg. Dzisiaj mogliśmy zjeść ciepłą kolację i z pełnymi brzuszkami poszliśmy spać.

Dzień 2

Po wstaniu i ogarnięciu się znowu wracaliśmy metrem podziwiając Oslo z wysokości.

Po dojechaniu do dworca głównego okazało się, że jest alarm, bo policja dowiedziała się o potencjalnych planowanych zamachach. Z tego powodu mieliśmy problem z zostawieniem plecaków w przechowalni. Na szczęście udało się je zostawić na tej samej stacji metra co wczoraj. Naszym pierwszym celem było pójście do muzeum Muncha. Kolejny sławny obraz który udało się ujrzeć – „Krzyk”. Samo muzeum nie jest zbyt duże, dlatego też po wyjściu poszliśmy na krótki spacer do parku znajdującego się zaraz przy muzeum. Następnie podjechaliśmy do Carl Berners Plass. Okazało się jednak, że ten plac nie jest placem reprezentatywnym. Jednakże mogliśmy zobaczyć dzielnicę z blokami. Była już bardziej zaniedbana niż centrum (m.in. napisy na ścianach budynków). Przeszliśmy się kawałek w stronę centrum pieszo, po drodze wstępując do supermarketu w celu zakupienia czegoś chłodnego do picia. (Płaciliśmy w monetach – siedział kasjer, ale kazał wrzucać do automatu! Tak w ogóle, to w Norwegii wszyscy za wszystko płacą kartą). Następnie autobusem pojechaliśmy z powrotem do centrum. Tam wykonaliśmy ostatnie zdjęcia, wzięliśmy plecaki i pojechaliśmy metrem do dworca centralnego. Tam wsiedliśmy do pociągu z zamiarem udania się na zachód Norwegii. Ale to już opiszę w następnej relacji. Jeszcze kilka zdjęć i do przeczytania!

Pozdrawiam!
Witek