Tym razem artykuł z serii „moje małe i wielkie podróże”. Jak tytuł wskazuje wyprawa miała miejsce w sierpniu br. a dokładniej jego pierwszy tydzień. Z kilku niezależnych przyczyn musiałem wyjechać samemu. Miało to swoje dobre i złe strony, ale więcej szczegółów wyczytacie w tych oto wspominkach z tej wycieczki.

Dzień 0 – niedziela – 01.08.2010

Warszawa

To chyba było po jakieś imprezie. Wstałem o 12. Początkowym zamiarem miał być jakiś rejs po morzu Bałtyckim ale nie znalazłem ani załogi, ani jachtu ani funduszy. Dlatego wypadł plan B, czyli wyjazd w góry. Był to jedyny termin (urlop z pracy) a inni albo nie mieli wtedy czasu albo pieniędzy by się ze mną wybrać. Z tych też powodów jak już wiecie pojechałem samemu. O 20:30 miałem autokar z dworca zachodniego do miejscowości Wołosate. 10h w podróży i zaczynamy naszą podróż.

Dzień 1- poniedziałek – 02.08.2010

Wołosate -> Halicz -> Tarnica -> Szeroki Wierch -> Ustrzyki Górne

Wysiadłem koło 7 rano w miejscu docelowym. Planem na dzień dzisiejszy: przejście czerwonym szlakiem przez Rozsypaniec, Halicz, Tarnicę i Szeroki Wierch do Ustrzyk Górnych. Szybkie śniadanie i idziemy na szlak wraz z całym bagażem (30 litrowy plecak + śpiwór na zewnątrz). Pierwszy postój w wiacie i prawie zasnąłem ale przyszła grupa studentów i zaczęła się rozmowa. Wyszedłem trochę przed nimi i już ich nie spotkałem. Niedaleko Kopy Bukowskiej zagadał do mnie dziewczyna czy bym nie przekazał wiadomości dla jej koleżanki, która była trochę za nią. (szły w przeciwnym niż ja kierunku). Dochodzę do Tarnicy, tłok jak zawsze. Odpoczynek i idziemy szerokim wierchem aż do Ustrzyk G. Tam zatrzymuję się w schronisku Kremenaros. Ulokowanie się, prysznic i poznawanie innych na schodkach przed schroniskiem. Miejsce schadzek :). Hendrix, metal który na miesiąc przyjechał pod namiot, a że rozwalił sobie nogę to pił cały czas. Księżniczka, typ od miesiąca żyje bez kasy w tym schronisku czyszcząc kible. Poznając go miał na sobie żółtą koszulkę z napisem „jestem księżniczką mamusi i tatusia” zdobytą na jakimś zlocie Harleyowców i za małe niebieskie spodenki. Zabawny typ, przez pierwsze 2-3 dni potem zaczynał irytować. Inny typ który przyjechał z Krakowa na rowerze w 2 dni. W sumie to w 1 ale kilkanaście km przed schroniskiem gdy dowiedział się że już tylko pod górkę zrobił sobie dłuższy postój na sen. Przyszły też te dwie dziewczyny które spotkałem na szlaku bo nie znalazły noclegu w miejscowości Wołosate. Okazało się że są z Krakowa. Gdy szliśmy już spać do pokoju wchodzi jeszcze jedna ekipa, z Poznania. Okazuje się że na jutro mają ten sam plan co ja więc postanowiliśmy połączyć siły i wędrować razem. Poniżej prezentuję kilka zdjęć które udało mi się zrobić telefonem komórkowym. Niestety tylko jego miałem.

1- zdjęcie zrobione gdzieś przed Haliczem.

2- Halicz

3- Przy Kopie Bukowskiej.

4- Tarnica

5- Widok z Tarnicy

6- Widok z Tarnicy na Szeroki Wierch

Dzień 2 – wtorek 03.08.2010

Ustrzyki Górne -> Połonina Caryńska -> Chatka Puchatka (Połonina Wetlińska)

Podczas wejścia na Połoninę Caryńską spotkaliśmy miejscowego który wybrał się na spacer. Który to towarzyszył nam przez tę połoninę. Dzień ładny, słoneczny. Wypada chyba opisać trochę moich współtowarzyszy. Przemek, jego młodszy brat Tomek (?), Antek koksiarz i fotograf, jego kumpel Damian (?), też fotograf i ich koleżanka Asia. Ekipa złożona też z ludzi którzy się nie znali więc nawet do niej pasowałem. Droga bez większych problemów. Ładne widoki widoczne na zdjęciach. Podejście pod Połoninę Wetlińską jednak już było ciężkie. W Chatce Puchatka odpoczynek i podjęcie decyzji że tutaj zostajemy na noc (a nie jak mój pierwotny plan zakładał dojście aż do miejscowości Smerek). Ale zrobiliśmy jeszcze małą wycieczkę bez plecaków na Osadzki Wierch. W Chatce Puchatka rozmowa z Goprowcami, pomaganie im w rozładunku zapasów dla schroniska które przyjechały gazikiem z silnikiem od żuka. Zabawa z kotem który wyglądał jak połączenie kota i rysia i aportował :). I decyzja by wstać skoro świt by porobić zdjęcia.

1,2,3,4- Połonina Caryńska

5- Połonina Wetlińska

6- Kotoryś

7,8- zachód słońca widoczny z Chatki Puchatka

Dzień 3 – środa – 04.08.2010

Chatka Puchatka -> Wetlina -> Mała Rawka -> Bacówka pod Wielką Rawką

Ja się tylko obudziłem, zobaczyłem że przez okno wlewa się mleczna mgła, więc już wiedziałem że ze zdjęć nic nie wyjdzie więc śpię dalej. Dzień mglisty i pochmurny. Wyruszamy żółtym, potem czarnym szlakiem w kierunku Wetliny. Łapiemy busa podjeżdżamy do sklepu, zakupy, śniadanie i deszcz. Zakup gazet do suszenia butów i podjeżdżamy busem do Rawki gdzie zielonym szlakiem idziemy na Małą Rawkę. Tempo dość dobre bo nikt nie chce robić odpoczynku w taką pogodę. Jednak trochę się rozdzielamy przez co ja przyszedłem na nocleg jakieś 10-15 min po towarzyszach. Zejście z Małej Rawki do bacówki po deszczu nie należy do najprzyjemniejszych. Po drodze dowiadujemy się że w bacówce powinno być dużo wolnych miejsc. A jednak przed nami przybywa obóz wędrowny i ledwo mamy miejsce na podłodze w jadalni. Jednak grzaniec wina zakupionego w Wetlinie dzielnie niesionego przez nas podnosi morale 🙂

1- Mała Rawka

Dzień 4 – czwartek 05.08.2010

Bacówka pod Wielką Rawką -> Mała Rawka -> Wielka Rawka -> Krzemieniec -> Ustrzyki G.

Dzisiejszy dzień wita nas pięknym słońcem. Wychodzę z Bacówki a tam mój kumpel z liceum (pozdro Krzysiu :). Razem idziemy aż do Małej Rawki. Potem idziemy do Wielkiej Rawki, tu krótki odpoczynek. Zostawiamy plecaki z jednym ze współtowarzyszy i idziemy do Krzemieńca. Jest to miejsce gdzie spotykają się granice 3 państw: Polski, Ukrainy i Słowacji. Bez plecaków to dość szybko nam poszło. Potem niebieskim szlakiem z Wielkiej Rawki do Ustrzyk Górnych gdzie znowu nocujemy w Kremenarosie. Ludzie Ci sami więc od razu rozmowy się zaczynają. Też jakieś piwko, mała impreza i idziemy spać. Tego dnia też 2 towarzyszy (Antek i Damian) wracają do Poznania.

1,2- widok bacówki i z bacówki

3,4,5,6,7- widoki z Wielkiej Rawki jak i Wielka Rawka

8- słupki graniczne Polska – Ukraina

9,10,11,12- Krzemieniec

13,14,15- Strumyk niedaleko drogi asfaltowej przy zejściu z Wielkiej Rawki

Dzień 5 – piątek 06.08.2010

Usztryki G. -> Widełki -> Bukowe Berdo -> Tarnica -> Wołosate -> Ustrzyki G.

Tego dnia postanowiliśmy zrobić wycieczkę bez plecaków przez Bukowe Berdo. PKSem dojechaliśmy do Widełek i stamtąd na jeden z najpiękniejszych szlaków w Bieszczadach, ponadto mało uczęszczanych. Pogoda dopisała. Moim towarzyszom w końcu udało się wejść na Tarnicę (3 podejście) bo wcześniej zawsze musieli zwracać. Potem niebieskim szlakiem zeszliśmy do miejscowości Wołosate i stamtąd na piechotę poszliśmy do Ustrzyk G. Wstępnie tego dnia miałem już wracać do Warszawy ale że dowiedziałem że że będzie impreza to postanowiłem zostać jeszcze jedną noc i wrócić z samego rana. Ciekawostką na szlaku była tablica umieszczona na jednym z kamieni (zdjęcie). Interpretację pozostawiam Wam.

1,2,4,5- widok na Bukowe Berdo

3- Tablica na kamieniu

6- Bukowe Berdo widok na Krzemień, w tle Widać Tarnicę

7- Widok na przełęcz Goprowską i Tarnicę

Dzień 6 – sobota – 07.08.2010

Ustrzyki G. -> Warszawa

No to już by było na tyle mojej wycieczki. Z samego rana miałem autokar do stolicy. Po drodze przejeżdżałem przez Sandomierz. Było to jakieś 2-3 miesiące po powodzi a jednak poza zniszczeniami tam nadal stała woda w ogródkach i na polach. No i to wyglądało zupełnie inaczej niż pokazywali w wiadomościach telewizyjnych. W warszawie jestem koło 19. 3h w domu i jadę na imprezę z bratem gdzieś za Warszawę ale to już inna opowieść :).

No to już koniec mojej opowieści. Wyjazd zaliczam do bardzo udanych. Poznałem nowych i ciekawych ludzi. Odkryłem nowe szlaki. Ciekawe doświadczenie. Oby jak najszybciej tam wrócić.

Pozdrawiam!
Witek