Nadszedł czas, bym opisał mój wyjazd do Anglii sprzed roku.
Wstęp
Na początku warto poinformować, że ten wyjazd miał miejsce na początku 2017 roku. Do Anglii wyleciałem w połowie stycznia i mieszkałem tam aż do końca marca. Był to w sumie mój 3 wyjazd służbowy do tego kraju. Teraz jednak po raz pierwszy nie jechałem do Brighton tylko do Peterborough. Miasta oddalonego o około 120 kilometrów na północ od Londynu. Nie będę chciał zanudzać was opisem każdego dnia z osobna, bo byście mnie tylko znienawidzili. Dlatego postaram się opisać kilka miejsc, które zwiedziłem i wydają mi się ciekawe.
Z dodatkowych informacji, które powinniście wiedzieć przed rozpoczęciem czytania to między innymi to, że w Peterborough mieszka daleka rodzina mojej lepszej połówki. Od jej wujka udało mi się pożyczyć rower co bardzo ułatwiło dojazdy do biura, ale przede wszystkim zwiedzanie okolicy. Mogłem spokojnie pojechać w miejsca, gdzie autobusem bym nie dojechał.
Peterborough
Miasteczko mające około 140 tysięcy mieszkańców. Z czego co siódma osoba to Polak. Miasto jest dość wielokulturowe. Innymi dużymi grupami etnicznymi w mieście to są Włosi i Pakistańczycy. W latach 2004-2013 Peterborough było drugim miastem w Wielkiej Brytanii z najszybszym napływem imigrantów. Nie jest to co prawda najbardziej turystyczne miejsce w Anglii, jednak posiada kilka ciekawych atrakcji. Pierwszą, największą i najbardziej znaną na pewno będzie Katedra Świętego Piotra, Pawła i Andrzeja. Wybudowana w okresie romańskim i przebudowana w XII-XIII wieku w stylu gotyckim. Jedna z największych katedr w Wielkiej Brytanii. Chyba 10 miejsce pod względem długości. Posiada wymiary 147 metrów długości i 44 metry. Dla porównania Katedra Notre Dame w Paryżu ma wymiary 128 metrów długości i 48 metrów wysokości. Niedaleko Katedry znajduje się główny plac, na którym w dawnych czasach odbywały się targi. Pośrodku tego placu został wybudowany niewielki budyneczek stojący na kilku kolumnach. Jest to Dom Gildii. W dawnych czasach kupcy musieli się tam rejestrować i uiszczać opłaty za handlowanie na placu.
W samym Peterborough można również pospacerować po parku miejskim Ferry Meadows. Są tam specjalne chatki, by móc obserwować ptaki samemu będąc ukrytym. Mnie udało się raz dostrzec zimorodka. Obok parku znajduje się też małe muzeum kolejnictwa zrobione w starej stacji kolejowej. Dodatkową atrakcją może być przejazd zabytkowym pociągiem. Ostatnią atrakcją będzie muzeum miejskie, gdzie jest kilka wystaw, począwszy od ery dinozaurów na czasach współczesnych skończywszy.
2,5 kilometra od parku na południowy zachód znajduje się wieś Alwalton. W niej urodził się Henry Royce. Jeden z założycieli firmy Rolls-Royce. Nawet udało mi się znaleźć szkołę podstawową, do której uczęszczał.
Stamford
Gdy zwiedzanie Peterborough dobiegnie końca można się przejechać do miejscowości Stamford. Znajduje się ona około 20 kilometrów na północny zachód od Peterborough. Ze względu na bardzo stare budownictwo miejscowość jest czasami wykorzystywana jako plan zdjęciowy podczas kręcenia filmów. Osobiście na mnie nie zrobiło może wielkiego wrażenia ale nie mogę zaprzeczyć że jest bardzo ładne.
Obok samego Stamford znajduje się pałacyk Burghley House. Nie udało mi się go zwiedzić w środku, jednakże nawet spacer po okolicznych ogrodach może być bardzo przyjemny. Ja do Stamford pojechałem na rowerze dzięki czemu mogłem zwiedzić także okoliczne wioseczki, które są naprawdę urokliwe. Też po drodze natknąłem się na małą sarenkę oraz mogłem odwiedzić rezerwat przyrody Barnack Hills and Holes.
Crowland
Jednego razu dostałem się do Crowland. Jest to niewielka wioska oddalona jakieś 10 kilometrów na północny wschód od Peterborough. W samym centrum znajduje się kilka starych domków i małe schodki prowadzące donikąd. Okazuje się, że te schody kiedyś służyły do tego, by ułatwić wejście na wóz, na konia albo żeby sprawdzić co kupiec przewozi na wozie. Inną ciekawą budowlą jest Trinity Bridge. Czyli dziwny mały mostek mający 3 biegi schodów. Kiedyś umożliwiał przejście nad miejscem, gdzie 2 rzeki łączyły się w jedną. Teraz pozostał jako mała, nietypowa atrakcja. Jednak atrakcją, która robi największe wrażenie, to są ruiny dawnego opactwa Benedyktynów. Większa część kościoła została zburzona podczas Angielskiej Wojny Domowej. Do naszych czasów ostała się jedna boczna nawa, która została przerobiona na samodzielny kościół. Ogólnie w Anglii kościoły wyglądają inaczej niż w Polsce i gdybyście zwiedzali kiedyś angielską wieś, to polecam wejść do środka i zwiedzić kilka z nich.
Wokół kościołów często znajdują się stare cmentarze. Stele nagrobne przypominają te, które widziałem w Norwegii. Są tylko wyższe i bardziej ozdobne. Dzisiejsze cmentarze są jednak zupełnie inne. Powszechna jest kremacja. Jest dużo małych, kamiennych skrzynek i kolumbariów. Jednak można też rozsiać prochy w przycmentarnym parku i posadzić na tym miejscu drzewo bądź krzew róży. Kwiaty podczas pogrzebu zostawia się w wyznaczonym miejscu na cmentarzu, a żałobnicy stoją pod wiatami, by nie zmoknąć. Jest też oddzielny budynek, w którym znajduje się księga, w której wypisują zmarłych danego dnia. Jest też obok komputer, w którym można było wyszukać kiedy zmarła konkretna osoba.
Z innych atrakcji jakie udało mi się zwiedzić w Londynie to British Museum, National Gallery, Obserwatorium w Grennwich, Muzeum Londynu i Muzeum Morskie. Dodatkowo udało się pojechać i pozwiedzać Cambridge. Jednak to Oxford bardziej mi się podobał. Ogólnie transport z Peterborough nie jest taki zły. Do Londynu pociągi potrafią jechać 50 minut. Jednakże jakby się chciało pojechać gdzieś indziej to warto mieć samochód, bo w niedzielę autokarów bardzo mało kursuje.
Przemyślenia
Chciałbym się z wami podzielić jeszcze kilkoma przemyśleniami na temat Anglii, anglików i tamtejszej kultury.
Po pierwsze, ich kuchnia jest naprawdę tłusta. Przed tym wyjazdem myślałem, że to polska kuchnia jest tłusta. Jednak ten wyjazd ukazał mi jak bardzo się myliłem. Dodatkowo w mieszkaniu nie miałem stołu ani biurka, tylko małe podstawki na kolana. Trochę podobne jak te na laptopa. Okazało się, że to nie jest nic nadzwyczajnego w tych okolicach i parę osób co wynajmowało mieszkania także nie miało stołu.
Po drugie, uważam że mają więcej wspólnego z amerykańską kulturą niż np. Francja. Jest więcej bilbordów czy reklam w telewizji. Puszczają amerykańskie seriale i kreskówki (Przyjaciele czy Simpsonowie) w ilościach hurtowych na kilku kanałach telewizyjnych. Niektóre kanały mają nawet swój dodatkowy kanał z dopiskiem „+1” co oznacza, że jest to ten sam kanał tylko opóźniony o jedną godzinę w stosunku do podstawowego kanału. Tak na wypadek jakby ktoś się spóźnił na ulubiony program.
Po trzecie, jeżeli będziecie mogli to pojeździjcie po Anglii, ale po małych wioskach i miasteczkach. Są naprawdę bardzo urokliwe. Rowerem bardzo przyjemnie się jeździło. Sieć szlaków rowerowych jest całkiem rozbudowana i poprowadzona mniej uczęszczanymi drogami.
Wykładziny. Wykładziny są wszędzie! Nawet w łazience i toalecie. Pomijam wyłącznik światła w toalecie na sznurku, bo mają fioła na punkcie pożarów, dwa krany przy umywalce ale wykładzina?! Może i przyjemnie jak się wychodzi z wanny na miękką podłogę, ale jak to potem doczyścić?
Zauważyłem, że Anglicy podchodzą luźniej do życia. Można by się tutaj od nich uczyć. Mniej się spieszą co widać w pracy, w autobusach czy na drogach. Do autobusu ustawia się ładna kolejka i wszyscy po kolei wchodzą, tylko przednimi drzwiami, bo to jedyne drzwi w zasadzie. Nie ma przepychania się i walki o miejsce siedzące. Jak już jesteśmy w temacie autobusów to cena za bilet miesięczny w Peterborough wynosi około 56 funtów, a na całe hrabstwo Cambridge cena wynosi już 96 funtów. Trzeba mieć też swoje zdjęcie, by przyczepili je do biletu. Gdybyście kupowali bilety wielodniowe na pociągi, to także warto mieć swoje zdjęcie.
Otyłość. Oczywiście nie wszyscy są otyli, ale uważam że w Anglii widziałem stosunkowo więcej otyłych osób niż we Francji, w Norwegii czy w Polsce. Wpływ na to ma na pewno ich dieta składająca się z wielu tłustych i słodkich rzeczy, ale także to, że oni prawie zawsze coś jedzą czy mają pod ręką jakąś przekąskę. W pracy czy w pociągu często widać, że ktoś sobie coś podjada. No i można spokojnie zakupić i zjeść batona (snickers, mars) smażonego na głębokim tłuszczu!
Dialekty. By lepiej opisać o co mi chodzi przytoczę małą anegdotkę. Przez Peterborough przepływa rzeka Nene. Gdy zapytałem się jak powinno się wymawiać tę nazwę otrzymałem 3 różne odpowiedzi. O ile dobrze pamiętam to było Nen, Nini, Nenej. I to od ludzi żyjących w tym mieście.
W tym miejscu napiszę jeszcze kilka zdań na temat samego życia w tym mieście. Jest w nim kilka pubów, w których można napić się piwa. Podstawowym rodzajem piwa w tamtych okolicach jest Ale. Prawie są niegazowane i nierzadko podają je ciepłe. Kufle napełniają do pełna. A jak się nie uda to trochę więcej i cieknie po kuflu. Lepiące palce gwarantowane. Na szczęście do wyboru jeszcze jest Guinness lub cydry, a trunki są dość tanie. Dodatkowo warto wiedzieć, że do kufli nalewają pintę imperialną , czyli w przybliżeniu 568ml. Kończąc temat alkoholi to raz poprosiliśmy w restauracji wódkę. I podali nam ją ciepłą. Barbarzyńcy!
Inną wartą odnotowania rzeczy jest pieczywo. A raczej jego brak. Wszędzie jest dostępne pieczywo tostowe. Większe, grubsze i bardziej gąbczaste. Gdy zapytałem się kolegów z biura, gdzie jest piekarnia to popatrzyli na mnie jak na idiotę. Po długich poszukiwaniach znalazłem jedną francuską kawiarnio-piekarnię i jeden sklep polski, gdzie do kupienia było jakieś normalniejsze pieczywo. Na co dzień zakupy zaś robiłem w Lidlu, gdzie był dział z pieczywem „wypiekanym” na miejscu. Ale nie przypominał on działów takie jakie znamy z Polski. Część z normalnym pieczywem zajmowała około 1/3 całego stanowiska, a resztę zajmowały słone i słodkie przekąski na bazie pieczywa. Tutaj warto zaznaczyć, że w marketach działy z owocami i warzywami są mniejsze od tych w naszym kraju. Natomiast działy z gotowymi daniami (tylko do odgrzania) jest odpowiednio większy. Na koniec chciałbym się podzielić miłym wspomnieniem. Rodzina, która tam mieszka, zaprowadziła nas do sklepu włoskiego, gdzie były świeże, prawdziwe włoskie panini. Oznaczało to dość sporą i delikatną bułkę. Zakupiliśmy przy okazji prawdziwą mortadelę i ser biały. Rarytas!
To by było chyba na tyle. Dzięki temu wyjazdowi mogłem jeszcze bardziej poznać angielską kulturę i ten kraj. Chciałbym jeszcze raz zwiedzić Anglię, tyle że już prywatnie i może zmotoryzowanie, by móc właśnie pozwiedzać małe wioski, a także pojechać dalej na północ i zwiedzić Szkocję. Mam nadzieję, że ten artykuł da wam kilka wskazówek co można zwiedzić w tamtych okolicach, ale także ukaże wam, że nie trzeba jechać do najbardziej popularnych miejsc turystycznych, by móc natknąć się na naprawdę ciekawe rzeczy.
Pozdrawiam,
Witek
Comments by Piotr Witkowski
Jak podróżować odpowiedzialnie?
"Dziękuję za wartościowy komentarz. Niestety, Ci..."